poniedziałek, 3 listopada 2014

Ekipa z Century Foxa - Beyond the Rim

Cześć

Kampania w Stare Wary kręci się i nie tak znowu dawno po raz kolejny spotkaliśmy się by poturlać kością po stole. Fajnie? No pewnie, że fajnie. Na warsztat pozwoliłem sobie wziąć Beyond the Rim, bo naprawdę podoba mi się ten scenariusz. Oczywiście, jednym z bardziej lubianych przeze mnie fragmentów pracy z cudzym tekstem jest dostosowywanie go do swojej drużyny. Kiedyś zrobię o tym notkę – właśnie na przykładzie naszej aktualnej kampanii. Ale to jak już skończymy (sądzę, że jesteśmy na półmetku), więc raczej nieprędko.

Tradycyjnie już zagraliśmy z Ellaine, Hebi, Crokusem i Molem, którzy prowadzili tych samych bohaterów, co ostatnio. W poprzednich notkach opisuję kto kim jest. Na przykład TU.
Równie tradycyjnie zaś kursywą spiszę wszelkie uwagi odmistrzowskie. 
To jak? Gotowi do skoku w nadprzestrzeń?


Na poprzednich sesjach zajęliśmy się nieco historią H-Bety 3 – wiemy, że robot jest też backupem czyichś wspomnień. Wiemy też, że nazywa się ten ktoś Mara Dreiz i z jakiejś przyczyny Czarne Słońce dostarczyło ją imperialnemu moffowi nazwiskiem Mooreheart. Czemu? Ciężko powiedzieć, bo same wspomnienia są zakodowane i nie wiadomo jak do nich się dostać. Pewnie jakby złamać szyfr… tylko to nie jest takie proste.

Sesję zaczynamy w momencie, w którym nasi bohaterowie śmigają w nadprzestrzeni, by dostać się na stacją zwaną Kołem. To wspaniałe miejsce – raj dla wszelkich szemrańców – ponieważ nie znajduje się pod jurysdykcją Imperium – przynajmniej oficjalnie. W praktyce stację otacza kordon okrętów monitorujących wszelki ruch z i na stację. Nie należy również zapominać, że na samym Kole z pewnością spotkać można agentów ISB, czujnie obserwujących co się tu dzieje. Imperium nigdy nie śpi.
Dlaczego bohaterowie zmierzają na Koło? Znajduje się tam siedziba Iso-Techu, jednej z najlepszych firm zajmujących się nielegalna elektroniką, wszczepami i tak dalej. To organizacja, która może podjąć się zhackowania H-Bety-3, czym cała drużyna jest żywotnie zainteresowana – za głęboko w tym siedzą i zbyt wiele brudów odkryli, by teraz móc odpuścić.

Zanim bohaterowie jednak dotrą na Koło muszą opuścić nadprzestrzeń, przebyć stare pobojowisko za pomocą napędu konwencjonalnego, a następnie wykonać kolejny, ostatni już skok. Gdy zatem wychodzą z nadprzestrzeni ich oczom (i sensorom) ukazuje się ogromne pole dawnej już bitwy z czasów Wojen Klonów. W przestrzeni unoszą się martwe, wypalone wraki setek wielkich okrętów oraz niezliczone ilości innego drobnego złomu – fragmenty jednostek, szczątki myśliwców, urwane silniki – sami wiecie. Obiekty te rozsiane są na dużym obszarze, ponadto ich położenie stale się zmienia, dlatego też wykonanie skoku bezpośrednio przez pobojowisko wiązałoby się z dużym ryzykiem. 
Nie mija parę chwil, a Century Fox odbiera sygnał ratunkowy nadawany gdzieś spomiędzy wraków. Yunn odbiera przekaz holograficzny i okazuje się, że wzywającym pomoc jest jej znajomy – jeszcze z czasów spędzonych na Coruscant. To sullustrianin imieniem Talo, lepiej znany pod pseudonimem Too Low. Bohaterowie ruszają z odsieczą, by odkryć że grupa piratów przywróciła jeden z wraków do stanu używalności i w najlepsze polują na podróżnych zmierzających na Koło – obecnie na cel wzięli sobie jeden z frachtowców, rozpaczliwie próbujący uciec spod ostrzału. Bohaterowie zwiększają prędkość i ruszają do walki.
 Prawdę mówiąc nie wiedziałem kogo wystawić przeciwko bohaterom. Hej – śmiejcie się – jestem niedzielnym fanem SW – nie znam się aż tak bardzo na milionie pojazdów, które w nim się pojawiały. A podręcznik nie ułatwia, bo nie ma w nim pojazdów trochę mocniejszych niż okręty bohaterów. Są myśliwce, frachtowce i wielkie okręty wojenne. A ja potrzebowałem okrętu nie-tak-znowu-wielkiego-ale-mimo-to-sporego. Trochę grzebania na Wookiepedii uświadomiło mi, że istnieje coś takiego jak Consular-Class Cruiser. Dlatego też sporządziłem sobie statsy takiego krążownika, przy założeniu że piraci złożyli go na ślinę, gumę do życia i taśmę izolacyjną, a na dodatek połowa uzbrojenia nie działa.

To właśnie krążownik klasy Consular.

Bohaterowie ruszyli do starcia. Było dużo strzelania, lawirowania między wrakami, wchodzenia na ogon,
bycia strząsanym z ogona, nie dawania się strząsnąć z ogona, sterowania tarczami i biegania w dymie, by jak najszybciej naprawić efekty trafień. 
Szybko jednak okazało się, że działko frachtowca bohaterów (że nie wspomnę o działkach Z-95 którym lata Ora, a rakiet nie miał na pokładzie) to nie jest broń zdolna szybko zniszczyć krążownik (choćby i ciężko uszkodzony). Bohaterowie postanowili zatem wyłączyć poszczególne systemy – turbolasery lub silniki.
Ale jak to rozegrać? Postanowiłem skorzystać z zasad strzałów mierzonych, zakładając że jeśli bohaterowie trafią i zadają trafienie krytyczne, to automatycznie wyłączy ono system. 

Po kilku rundach wymiany ognia (i stracie 2/3 hp Lisa Stulecia, szczęśliwie H-Beta 3 dała radę wykonać kilka niezbędnych napraw w ogniu walki) Ora w końcu umieścił celną serie pocisków w silnikach jednostki piratów, rozwiązując tym samym problem krążownika. Wkrótce po tym zarówno Night Flyer jak i Century Fox wykonały skok na Koło.

The Wheel
Pierwsze swe kroki na stacji kosmicznej drużyna skierowała do siedziby Iso – Tech, gdzie spotkali się z niejakim Reomem – właścicielem firmy. Ten akurat zajęty był próbami wyciągnięcia jak największej informacji ze starej kapsuły nadprzestrzennej, która stała u niego w warsztacie, ale znalazł czas dla drużyny. Rozmowa przebiegała w przyjaznej atmosferze – Reom zgodził się zhackować robota, ale w zamian oczekiwał poważnej przysługi. 
I tym samym rozmowa zeszła na temat kapsuły nadprzestrzennej, która stała w warsztacie.
Kapsuła nadprzestrzenna to w Star Wars odpowiednik gołębia pocztowego. Bo widzicie – generalnie problem łączności w SW to ciekawa sprawa. Otóż – łączność „radiowa” między systemami nie jest możliwa. Albo jest. To zależy. Źródła są sprzeczne. Dlatego też, gdy duży okręt wykonuje skok nadprzestrzenny, to odsyła taką kapsułę – za jej pomocą informuje że dotarł i dokąd.

Reom
I tutaj Reom wyjaśnił bohaterom o co chodzi – kapsuła pochodziła z Sa Nalaor, jednej z ostatnich fregat separatystów z czasów Wojen Klonów. To taki odpowiednik zaginionego galeonu ze złotem, albo lepiej – ukrytego złota Konfederacji. Gdy separatyści zrozumieli, że z tego meczu nie przywiozą punktów, załadowali na pokład Sa Nalaor całe swoje aktywa – wartościowych ludzi, cenne metale, góry kredytów i prototypy bardzo nowatorskich cyber-urządzeń i próbowali dać dyla – nie było jednak lekko – przy każdym skoku spotykali okręty Imperium i dochodziło do przyjacielskiej wymiany pozdrowień za pomocą turbolaserów. W końcu Sa Nalaor wykonała swój ostatni skok – nikt nie wie dokąd. Wielu szukało zaginionego okrętu, ale ten przepadł jak kamień w wodę.
Aż do teraz – ponieważ w ręce Reoma wpadła kapsuła z Sa Nalaor, zawierająca koordynaty ostatniego skoku. 
Dlatego też drużyna ma za zadanie polecieć na Cholgannę – to dzika, niezbadana, porośnięta dżunglą planeta, leżąca poza obrzeżami cywilizowanych światów. Tam ma namierzyć wrak (okręt był bardzo uszkodzony i niezdolny do wykonania kolejnego skoku), zbadać go, przywieźć każdą ciekawą cyber-część, wydostać ewentualne skarby (ale one nie są aż tak istotne) i polecieć do głównej siedziby Iso-Techu na planecie Raxus.
Być może przeżył też ktoś z załogi – mało prawdopodobne, ale jednak. Dlatego też bohaterowie dostaną IT3-PO – robota protokolarnego, który należał do Rela Harsola, kapitana okrętu. Robot jest już w drodze, ma dotrzeć za osiem godzin. 

Sa Nalaor


Yav załapał się na okładkę.
Po rozmowie, bohaterowie postanowili spotkać się z załogą Night Flyera – hej, w końcu uratowali im życie, prawda? Szybko namierzyli właściwy hangar i odbyli sobie przyjacielską rozmowę. Najpierw z Too Lowem, starym kumplem Yunn, a potem z Yav Yivarem – Rodianinem, kapitanem okrętu i znajomkiem Arela z czasów jego szemranej, gangsterskiej przyszłości.
Obecnie Yav pracuje dla swojego klanu i zajmuje się kosmicznym złomiarstwem. Czyli próbami wyciągania cennych fantów z wraków orbitujących tu i tam. Yav Yivar nie ma pięknej reputacji, ale mimo to złożył bohaterom propozycję – w zamian za pomoc z piratami jego załoga poleci z naszą ekipą na następną robotę i zamiast standardowego podziału zysków 50/50 wezmą skromną jedną trzecią.
Bohaterowie ociągali się z odpowiedzią, nie chcieli wyznać dla kogo pracują i w końcu jakoś wymijająco odpowiedzieli, że pomyślą.

Jeżeli ktoś czytał Beyond The Rim, lub wręcz prowadził, to wie, że zupełnie inaczej wprowadziłem wątek klanu Yivar. W oryginale są to obcy ludzie (?), bohaterowie nie ratują im skóry, a relacje innyy niż próby zastrzelenia się nie występują. Pozmieniałem to, bo chciałem nadać Yivarom bardziej niejednoznaczny rys – w oryginale byli złymi kolesiami. Tutaj są taką samą drużyną jak nasza – ok. może trochę brudniejszą, ale naprawdę nieznacznie. Tym samym ich rola w przygodzie nie jest jeszcze określona – sam jeszcze nie wiem, jak bohaterowie rozwiążą sytuację.

Drużyna miała kilka godzin do przybycia robota. Tym samym naprawy Lisa Stulecia nie były możliwe. Ale przygotować się trzeba było inaczej.
- H-Beta 3 włamała się do bazy danych stacji, by wypruć jak najwięcej informacji dotyczących Sa Nalaor, Cholganny, Iso Techu itd.
- Yunn skontaktowała się potajemnie z Too Lowem wypytując go o Yivara – na ile jest to typ, który nie strzeli im w plecy w przypadku współpracy. Sullustrianin nie bardzo chciał gadać, ale w końcu przyznał, że z szefa jest kawał drania i jeżeli chodzi o coś wartościowego, to nie poleca. 
Podczas rozmowy Yunn przyznała, że robota będzie polegała na szukaniu wraku. A już wcześniej Arel rozsypał się, że chodzi o Cholgannę. 
- Ora zajął się zakupem rakiet do Borsuka Dekady oraz medykamentów na drogę.
- Arel narobił trochę hałasu w knajpie, ale potem odnalazł człowieka (chissa), który wcześniej latał na Cholgannę polować na Nexu. Zgodził się zostać ich przewodnikiem oraz ekspertem ds. walki z dżunglą.
Nasz Chiss wygląda właśnie tak.

Po drodze okazało się też, ze ktoś włamał się do siedziby Iso – Techu, zranił Reoma i prawdopodobnie przejął dane z kapsuły. Co gorsza – bohaterowie zwrócili uwagę kogoś jeszcze, bo mają na statku pluskwę, jednak nie mogą jej namierzyć. H – Becie 3 udało się częściowo zagłuszyć sygnał.
To w końcu w Star Wars da się wysyłać sygnały między systemami, czy nie?

Pozostało tylko czekać na dostarczenie robota. A ten się spóźniał.
Bohaterowie postanowili wyjść mu na spotkanie, gdy ich oczom ukazał się interesujący widok – tuż pod drzwiami hangaru leżał nieprzytomny ochroniarz, a grupa niezidentyfikowanych napastników właśnie pryskała z robotem załadowanym na transporter antygrawitacyjny (no taką cyber-sztaplarkę). Doszło do pościgu, przebijania się przez zatłoczone korytarze, ostrzeliwywania z blasterów ustawionych na „pieszczotliwe łaskotanie”, skakania po innych cyber – sztaplarkach i tym podobnych atrakcjach. Dość rzec, że bohaterom udało się odbić przesyłkę w ostatniej chwili. Okazało się, że grupa miejscowych opryszków została opłacona przez Yav Yivara! Trzeba jednak przyznać, że gdy skubaniec zobaczył, że to nasi bohaterowie starają się odbić robota powiedział „A więc to wy wzięliście robotę dla Iso – Techu. Robot jest wasz, jesteśmy kwita”. 
Bogatsi o robota protokolarnego oraz 25 punktów doświadczenia bohaterowie udali się na statek. Przed nimi długa podróż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz